Dwa kwietniowe weekendy w Val d'Orcii


Na południe od Sieny.. Montalcino, Montepulciano, Pienza, Bagno Vignoni, San Quirico d'Orcia, Saturnia, Pitigliano, Sorana....
To tylko te bardziej znane turystyczne miasteczka. A tych przepięknych, nieturystycznych jest znacznie więcej...
Znów pojechaliśmy na weekend do Bagni San Filippo, odwiedzić R. i pojeździć z nim po okolicy.
Byliśmy tam po raz nasty, ale znów odkryliśmy mnóstwo nowych miejsc i po raz kolejny zachwyciliśmy się tym regionem. Przepięknie tam jest! A teraz wiosną szczególnie. Raj dla fotografów i malarzy :)
/
Zapraszam do obejrzenie dokumentacji naszych pełnych wrażeń i doznań weekendów w Val d'Orcii

zdjęcia niestety z telefonu :(

Weekend 18-19 kwietnia
Bagni San Filippo, czyli miasteczko dzikich gorących źródeł 

Podziemna woda wybija często w najbardziej nieoczekiwanych miejscach, nawet w piwnicach domów. I czasem kończy po prostu w.. kanalizacji..
 Ale i tak turystów jak zawsze nie brakowało. Bagni San Filippo stało się tak popularne w ostatnich latach, że właściwie w każdy weekend, przez cały rok zjeżdżają tu tłumy marzące o kąpieli w gorącej wodzie.

Na przykład w takim miejscu (więcej zdjęć jest w osobnym poście o Bagni San Filippo, my tu przyjeżdżamy bardzo często)



Obiad w restauracyjce w parku narodowym (okolice miasteczka Foce). Przemiło! R. oczywiście znał właścicieli. Zadzwonił z drogi czy są, czy restauracja otwarta i czy możemy przyjechać coś zjeść. 
Jedzenie było absolutnie obłędne!
Przystawki (m.in. flan z truflami)
Makaron z cieciorką (smakuje znacznie lepiej niż wygląda :)
 Makaron z grzybami
Makaron z pesto z czosnku niedźwiedziego (zebranego rano w okolicy) 
Bruschetta z gulaszem z dzika
 Ziemniaki zapiekane z grzybami i pecorino
Tak to miejsce wygląda z zewnątrz.  Zagubione gdzieś w lesie, daleko od drogi. Trafiają tu tylko Ci, którzy o nim wiedzą, przypadkowo nie ma szans

 Trochę pesto dostałam od szefa kuchni na wynos :)
 Potem odwiedziliśmy maleńkie miasteczko, które właśnie się restauruje i odradza. A w nim takie klimaty

Grupa Amerykanów je lunch w jednaj z dwóch restauracji w mieście
 A to menu. Ups! ceny...

 Widoczki po drodze (w tle Monte Amiata - wulkan, najwyższy szczyt Toskanii)
 te zakręty chyba dobrze znacie z pocztówek i zdjęć na fb :) - tu z oddali z drogi szutrowej, którą jechaliśmy

targ staroci w Chiusi

Wieczorem pojechaliśmy na otwarcie sklepu spożywczego, ekologicznego u Fabrizio u San Quirico
stół z parmezanów - i poczęstunek dla gości
prosciutto toscano (mniej znane w świecie od tego z Parmy, ale tutaj je się tylko takie)

przy wejściu do San Quirico
Obiad w osterii w Rocca d'Orcia - warto zajrzeć do tego malusieńkiego miasteczka, nie tylko na obiad. Ale jeśli trafice tu w porze obiadowej lub kolacyjnej to miejsce jest naprawdę warte polecenia. Jak to często bywa prowadzone rodzinnie - właścicielka Marta pracuje na sali, a jej mąż gotuje. 

domowe tagliatelle
 farro, fasola i cieciorka
 czekoladowe 'salami"
Powrót do Bagni San Filippo Via Francigeną

Weekend 25-26 kwietnia
oczywiście jak zwykle zaczynamy od kąpieli w gorących źródłach

A potem wycieczka: Saturnia, Sovano, Solana, Pitigliano. Pierwsze to urocze miasteczko, znane z pobliskich dzikich gorących źródeł (choć jest tu też regularne uzdrowisko - hotel, zabiegi, itd.). Kolejne trzy miasteczka to tzw. miasta na tufach, skałach, w których sa wykute i z których zbudowane są domu. Największe i najbardziej znane to Pitigliano, ale pozostałe też są zdecydowanie warte odwiedzenia.
Termy w Saturnii


Na obiad pojechaliśmy do Saturni. Zaparkowaliśmy pod kamienicą w centrum miasteczka. Akurat ktoś wychodził z budynku. Zapytaliśmy, gdzie tu się dobrze je. Polecił. I zjedliśmy NAPRAWDĘ dobrze. Polecamy tę metodę. Pytać miejscowych, gdzie tu się dobrze je (Dove si mangia bene qua?)
A knajpka się nazywa Cantucci di Anastasia. Duży wybór nie tylko toskanskich dań mięsnych, ale także owoców morza. Właściciel od razu powiedział nam jakie mają dzis świeże warzywa, co poleca i że właściwie mogą zrobić każde danie jakie chcemy z dostępnych składników.
Na poczatek wzięliśmy polpo e patate - ośmiornicę z ziemniakami. Uwielbiamy!
pici z kaczką i karczochami - takie danie skomponował sobie R. Właściciel lekko się zdziwił, ale zamówienie przyjął. R. był zadowolony :)
 Tagliatelle (jak widać po grubym krojeniu - świeże, domowe) z dzikimi szparagami z pola w okolicy. Właściciel sam je zabrał rano. I powiedział nam, gdzie ich szukać...
carpaccio z karczochów
i na deser tiramisu, oczywiście
Po obiedzie spacer po miasteczku Saturnie, piękne, warto zajrzeć, przejść się po głównym placyku, a potem usiąść w jednym z licznych barów na kieliszek wina lub prosecco.



Miasta na tufie - Sovana, Sorano i najsłynniejsze Pitigliano.



W sklepiku w Pitigliano kupiliśmy (oprócz win, oczywiście :) najlepszy sezonowany twarożek kozi


Właściciele w poprzednim tygodniu wrócili z targów w... Krakowie. Absolutnie zachwyceni! Teraz wszystkim wokół opowiadają jak im się w Polsce podobało i że koniecznie chcą przyjechać na dłużej :)
W innym sklepiku NIE kupiliśmy baaardzo wiekowych octów balsamicznych. Po prostu za drogie były..)

Pitigliano największe wrażenie robi po zmroku, gdy wyłania się przed oczami po wyjechaniu zza zakrętu. Niestety, mój aparat w telefonie nie podołał :(
 ale od czego są google  klik

 Następnego dnia znów San Quirico d'Orcia - pojechaliśmy na festiwal win z Orcii
ale najpierw spacer po ogrodach z XVI wieku, w których rośnie niesamowita, bardzo już stara glicynia


Wokół miasteczka zachowały się stare mury miejsce, a na nich dom (strażnika ?)

Obiad - jak zwykle w Osennie
Dołączył do nas znajomy R., Peppi, który przyniósł ze sobą butelkę wina (właściciela osterii znamy, ma żonę Polkę, więc nie było problemu) - ale jakiego wina!
To musujące wino wytwarzane jest w bardzo nietypowy sposób - starzenie odbywa się w głębinach (wł. abissi) - butelki są zanurzane na głębokości 60 metrów w Morzu Śródziemnych, w okolicach Portofino. Wino dojrzewa pod woda przez kilkanaście miesięcy, w tym czasie na butelkach osadzają się morskie glony i muszelki, które potem nie są usuwane, ale zachowywane pod folią. 

Podjechaliśmy jeszcze do Roberto w Poggio al Vento, u którego zaopatrujemy się w czerwone wina