Porto z Doliny Douro

 

Do Doliny Douro pojechaliśmy w kwietniu 2018 roku i był to jeden z trzech najważniejszych punktów tygodniowej podróży po Portugalii (obok Algarve i Sintry). Niestety – wbrew optymistycznym prognozom pogoda w tym czasie nie sprzyjała zwiedzaniu. Do Peso da Regua – głównego miasteczka regionu dotarliśmy w deszczu, winnice zwiedzaliśmy w deszczu… na szczęście, w dniu wyjazdu pogoda była piękna i mogliśmy podziwiać to niezwykłe miejsce w pełnej krasie.

Położona w północno-wschodniej Portugalii Dolina Douro mogłaby równie dobrze nosić nazwę Olśniewającej Doliny – tak piękne i zachwycające krajobrazy możemy  tam spotkać. To jeden z najbardziej znanych regionów winiarskich w Europie, w którym produkuje się słynne Porto. W 1984 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

 

Warto też wiedzieć, że Dolina Douro jest jedynym miejscem, gdzie może być produkowane porto (ma zastrzeżone miejsce pochodzenia), a apelacja Douro – uznana oficjalnie w 1756 roku – jest trzecią najstarszą na świecie (po Chianti i Tokaju).  Choć na stronach portugalskich producentów można przeczytać, że jest najstarsza.

Większość przewodników poleca, aby zwiedzanie tego regionu zacząć od miasta Porto, gdzie ma ujście rzeka i gdzie dowożone są wina z winnic z doliny rzeki Douro. My jednak- zainteresowani degustacją porto w miejscu produkcji – pojechaliśmy prosto do serca regionu. Przed południem dojechaliśmy do Peso da Regua i od razu skierowaliśmy się do jednej z największych winnic, którą wytypowaliśmy do zwiedzenia – Quinta do Vallado. Zarezerwowaliśmy już na miejscu zwiedzanie na godzinę 15 i pojechaliśmy na obiad – z rekomendacji pracowników winnicy wybraliśmy pizzerię Don Peppo. Bez zarzutu, skromne miejsce z przyjazną atmosferą wypełnione było miejscowymi. Pizza naprawdę dobra, a podany do niej kieliszek lokalnego wina wypiliśmy z przyjemnością.

QUINTA DO VALLADO

To jedna z najstarszych, a przy tym najbardziej znanych winnic regionu. Założona w 1716 roku nadal jest w rękach potomków założycielki – Antonii Ferreiry. Już sam przyjazd pod winnice robi wrażenie – wita nas ogromny industrialny budynek, grafitowy, oszczędny w formie, ultra-nowoczesny. Od razu ma się wrażenie, że to duży i bogaty
producent. Na terenie jest też zresztą luksusowy designerski hotel z basenem i restauracją (nawet go nie braliśmy pod uwagę, nie tylko dlatego, że zwierzęta nie są akceptowane

Pierwszym etapem wizyty miał być spacer komentowany po winnicy – wśród otaczających teren pozbawionych o tej porze roku liści winorośli. Niestety, cały czas padało. I to bardzo. Oprowadzający nas pracownik powiedział, że jest to wyjątkowe – w poprzednim roku 2017 przez cały rok nie padało wcale! (to też anomalia). Na zewnątrz obejrzeliśmy tylko to, co było pod dachem – głównie maszyny do sortowania winogron. Dowiedzieliśmy się też, w jaki sposób prowadzone są zbiory i transport winogron – winnica podkreśla, że winogrona przenoszone są w małych
skrzynkach, żeby uniknąć zgniatania owoców. Ciekawe były informacje na temat tego czym różni się sposób uprawy winorośli tradycyjny vs. nowoczesny – obydwa są praktykowane. Potem obejrzeliśmy część produkcyjną – zarówno tę najnowszą, nowoczesną, jak i starą (winnica została założona w XVIII wieku), w której wino leżakuje w
dębowych beczkach. Na koniec degustacja. I tu niestety jest największa słabość tej wizyty – o ile sama wizyta była interesująca i ciekawie poprowadzona , to wina podane do degustacji były po prostu kiepskie. Próbowaliśmy jedno wino białe, trzy czerwone i dwa porto. Wino białe było po prostu kwaśne. Wszystkie czerwone wina były z 2016 roku i nasz przewodnik powtórzył kilkukrotnie, że będą dobre za 6-8 lat. Acha, a mamy je ocenić teraz i ew. zdecydować o zakupie… Te wina również były kwaśne, bardzo taniczne, płaskie i niemalże pozbawione aromatów. Duże rozczarowanie. To nie było tylko nasze odczucie. W degustacji brały udział osoby, które zajmują się importem wina (z Niemiec) i też – mówić delikatnie – nie okazywali entuzjazmu. Nawet nasz przewodnik czuł się niepewnie, gdy po
każdym degustowanym winie pytał czy nam smakuje. Chyba wolałby nie słyszeć opinii. Degustowane porto były w porządku, ale też bez rewelacji. Na pewno na jego ocenę miało wpływ negatywne doświadczenie z poprzednimi winami. My z tej degustacji – co nam się bardzo rzadko zdarza – wyszliśmy nie zrobiwszy w sklepie zakupów.Mam nadzieję, że chociaż te wina, które trafiają do sprzedaży sa lepsze…

Strona winnicy: http://www.quintadovallado.com/

Wina z Quinta do Vallado ma w swojej ofercie Robert Mielżyński http://www.mielzynski.pl/  Co jakiś czas te
podstawowe pojawiają się też w Biedronce.

QUINTA SANTA EUFEMIA

Druga winnica, którą odwiedziliśmy tego dnia różniła się od pierwszej praktycznie wszystkim – poza tym, że też produkowała porto  Musieliśmy do niej pojechać na drugą stronę rzeki. Ukryta wysoko na wzgórzu, na końcu drogi
wyglądała jak stare kamienne domostwo. Pierwsze wrażenie kompletnie różne od poprzedniego – miejsce przyjazne, rodzinne, bez zadęcia. Do pomieszczeń, w których odbywa się degustacja, wchodzi się od podwórka – czuliśmy się, jakbyśmy przyjechali do kogoś z wizytą. Od razu przy wejściu jest sklep – a właściwie mały kontuar, przy którym tłoczyli się chcący zrobić zakupy Amerykanie. Właśnie zakończyła się degustacja i za chwilę miała się odbyć kolejna – która, jak się okazało, byłą degustacją rodzinną, z wcześniejszą rezerwacją. Rodzina jednak zgodziła się, żeby do nich dołączyć. Niestety tym razem ja nie degustowałam- ktoś z nas musiał nas dowieźć do hotelu. Ale to miało swoje pozytywne strony – z winnicy wyszliśmy obładowani kartonami z
winem. A także paroma gadżetami i pamiątkami.

Winnicę prowadzi rodzeństwo Bernardo i Alzira – i to ona zajmuje się produkcją wina. Bernardo odpowiada za szeroko pojęty marketing i sprzedaż. Podczas degustacji Alzira opowiedziała o historii swojej rodziny, o winnicy, o sposobach produkcji. Winnica została założona w 1864 roku i obecnie prowadzi ją czwarte pokolenie winiarzy z
rodziny Carvalho. Wina produkuje się w tradycyjny sposób – winogrona są wydeptywane, a następnie fermentują w granitowych kadziach. Oprócz szczepów typowych do produkcji porto w winnicy uprawia się także zapomniane szczepy jak Bastardo, Mourisco Tinto, Tinta Amarela, Tinta Barroca i Tinta Carvalha. Właścicielka podkreślała, że wszystkie wina produkowane są z winogron rosnących tylko w ich własnych winnicach oraz, że ich porto dostępne jest tylko w sprzedaży butikowej, nie znajdziemy go w znanych sieciach i dużych marketach.

Na degustacji można było spróbować całego przekroju porto: Ruby, Rose, Reserve i Tawny. W winnicy produkuje się też porto LBV – Late Bottled Vintage.

Po degustacji zostaliśmy – tylko we dwójkę – zaprowadzeni do piwnic, w których odbywa się produkcja i gdzie trzymane są dębowe beczki. Jedna z nich – przeogromna – naprawdę zrobiła na nas wrażenie. Odwiedziliśmy już sporo piwnic z winami, ale tak wielkiej beczki jeszcze nie widzieliśmy. Nie pamiętam już jej pojemności, ale obstawiam, że ok. 1000 litrów. W piwnicy było też jedno ciekawe miejsce – balony, w których rodzina trzymała porto na własny użytek i eksperymentowała z mieszankami. Szkoda, że tych nie mogliśmy spróbować…

Strona winnicy https://www.qtastaeufemia.com/

Wina z tej winnicy znalazłam w ofercie http://winovinci.pl/  choć nie mają porto, a tylko wina białe i czerwone.

Porównując dwa odwiedzone miejsca – Quinta do Vallado i Quinta Santa Eufemia, zdecydowanie dla nas wygrywa to drugie. W pierwszym czuliśmy się klientami, jednymi z wielu, w drugim – gośćmi. Mieliśmy poczucie, że  gospodarzom zależy, abyśmy ich poznali, zrozumieli i docenili sposób produkcji i jakość win, aby smakowały nam
degustowane porto. Tak też się stało. Różnica, o której wspomniałam była wymierna – z pierwszego miejsca wyszliśmy z pustymi rękami, z drugiego z solidnymi zapasami porto, które będziemy sobie z ogromną przyjemnością dawkować przez kolejne miesiące. Jeśli mielibyście okazje pojechać do Douro koniecznie włączcie tę winnicę na listę ‘must visit’.

ANETO WINES

Do winnicy Aneto nie pojechaliśmy, gdyż mieści się w dość sporej odległości od Regui i nie w kierunku, w którym zmierzaliśmy. Ale w Regua jest sklep i restauracja, w której można spróbować wszystkich win z winnicy w towarzystwie wyszukanych dań – ANETO & TABLE. Mieliśmy szczęście udać się tam na kolację i było to jedno z najciekawszych doznań enogastronomicznych podczas całej podróży po Portugalii. Już samo miejsce zachwyca ciekawym eleganckim a jednocześnie zapraszającym wystrojem. Położone przy głównej ulicy wjazdowej do
miasta, mieści się w charakterystycznym długim budynku, w którym znajdują się sklepy z winem i restauracje, z wygodnym parkingiem, nie można go przeoczyć. Nie mieliśmy rezerwacji, ale na szczęście znalazł się dla nas ostatni wolny stolik. Byliśmy we trójkę, zamówiliśmy kilka różnych dań i wszystkie zrobiły na nas wrażenie – elegancko podane i bardzo smaczne. W karcie dania sią sparowane z proponowanymi winami, ale oczywiście wybór można zmienić. My podążyliśmy za propozycją sommeliera i to był doskonały wybór. Spróbowaliśmy Aneto White,
Aneto White Late Harvest i bardzo ciekawego Aneto Red Pinot Noir – grona zbierane są w pierwszym tygodniu października, pierwsza fermentacja ma miejsce w nowych dębowych beczkach, druga w używanych. Sympatyczne jest to, że każde wino można wziąć na kieliszki, więc każdy mógł wziąć inne danie z innymi winem

O DRODZE N-222

Aby w pełni docenić urok niezwykłego krajobrazu Doliny Douro trzeba przekroczyć rzekę – z jednego brzegu na drugi i z powrotem. Jechać dołem i wjechać na samą górę doliny. Absolutnie polecam przejazd krętą drogą N-222 z Peso da Regua do Pinhao. Droga ta w 2015 roku została wybrana najlepszą droga widokową na świecie. Widoki gdy się nią jedzie rzeczywiście zapierają dech w piersiach. Ale, uwaga – nie jest to droga dla osób mających chorobę lokomocyjną – na odcinku 27 kilometrów są aż 93 zakręty!